Mathias Hejny
Wut als antrieb
Abendzeitung München, 30.05.2018

Mathias Hejny, „Abendzeitung”, 30-31.05.2018

Wściekłość jako napęd

Feministyczny manifest „Jedem das Seine” pokazany w Kammerspiele przekonuje

Cierpliwie na swoją kolej czekają siedzące z przodu sceny dwa pluszowe szympansy. Są jedynymi rekwizytami w tym bardzo mocnym przedstawieniu teatralnym. Jedna z maskotek odpowiedzialna jest za stosunki regionalne i w późniejszej części spektaklu opowiada o szczegółach funkcjonowania burdelu w obozie koncentracyjnym w Dachau. Jego celem była „amortyzacja kosztów inwestycyjnych” powstałych w procesie Zagłady. Druga małpa opisuje zdjęcie siedmioletniej dziewczynki z Ugandy, sparaliżowanej po wielokrotnym gwałcie.

To tylko dwie odsłony faszyzmu, przemocy seksualnej i tego, jak – zdaniem Marty Górnickiej – są one ze sobą powiązane. Twórczość polskiej reżyserki teatralnej nie pozostawia żadnych wątpliwości, że motywacją jest tutaj wielka wewnętrzna wściekłość. Swój najnowszy spektakl „Jedem das Seine” pokazany w Münchner Kammerspiele określa mianem „Manifestu”. Autorka i reżyserka wykorzystuje tutaj manifesty feministyczne z przeszłości.

Zaliczają się do nich manifest SCUM sformułowany przez Valerie Solana w 1965 roku (która próbowała dokonać zamachu na Andy Warhol’a), Manifest Paryski z roku 2013 o przemocy seksualnej jako „strukturalnej i integralnej części” kapitalizmu, a także ruch Me Too zainicjowany w celu zwalczania „struktur władzy, które wydają przyzwolenie na przemoc i instytucjonalizują rasizm, mizoginię i faszyzm w relacjach międzyludzkich”. Takie przesłania skanduje chór w charakterze uwertury. Scena otwierająca tę sztukę chóralną, której tytuł „Jedem das Seine” nawiązuje do wykorzystanej przez nazistów sentencji, która stała się mottem obozu koncentracyjnego, tylko na pierwszy rzut oka wywołuje obawy, że sama sztuka mogłaby ulec prowokacji faszystowskiej estetyki tupiącego rytmicznie i poddanego precyzyjnej choreografii kolektywu. W dalszej części spektaklu grupa składająca się z profesjonalnych aktorów i aktorek oraz z „chóru monachijczyków i monachijek” rozprasza się regularnie na pojedyncze głosy. Nie tylko różnorodne kostiumy (Sophia May) naznaczają członków chóru jako indywidualne jednostki, ale także ich pełne wyrazu indywidualne ciała i twarze sprawiają, że z grupy wyłaniają się dwa tuziny budzących zainteresowanie osobowości.

Najdłuższą partię solową ma Anne Ratte-Polle w scenie atakującej Donalda Trumpa, która występuje w niej z nagimi, lecz pobłyskującymi kolorami gwiezdnej flagi piersiami. Bardziej dezorientująca i zagmatwana niż ten kabaret sprzeciwiający się seksistowskiemu prezydentowi jest scena „My kobiety jesteśmy Obcymi”. Tutaj wykorzystywanie i przemoc składają się na wyraz strachu przed kobietami, który jest tożsamy ze strachem w stosunku do obcych/innych.

Dokładne śledzenie wściekłych analogii Marty Górnickiej oraz rozszerzonego pojęcia faszyzmu nie jest konieczne. W tym intensywnym, trwającym trzy kwadranse manifeście, wszystko, co wykrzyczane, wyszeptane, wytańczone (choreografia Anna Godowska) i wyśpiewane (kompozycje Polina Lapkovskaja, lepiej znana jako Polyester) tworzy spójną całość.

Do wielowarstwowych i subtelnych ambiwalencji, które sprawiają, że ten performance jest tak interesujący należy również finał z pochwałą darów bożych. Kantata Johanna Sebastiana Bacha „Nur jedem das Seine” rozbrzmiewa tu podniośle i dźwięcznie, ale jej tekst jest okaleczony, a gdzieś w tle ze sceny  słychać lekceważący dziewczęcy chichot.

This content has been restricted to logged in users only. Please login to view this content.